Popularne posty

28 listopada 2012

dźwiękowy plaster.


muzykoterapia. coś, co pomaga chorym w szybszym powrocie do zdrowia. pacjenci poddani muzykoterapii nie tylko potrzebują mniej leków, ale i szybciej zdrowieją. to nie jedyna dobra wiadomość... muzyka w szpitalach niekoniecznie musi pełnić funkcję rozrywkową. ma działanie przeciwbólowe, relaksacyjne, uspokajające, a nawet przeciwzapalne. dlatego w wielu klinikach na świecie, chirurdzy przed wykonaniem operacji przeprowadzają wywiad z pacjentem jakiej muzyki chciałby posłuchać podczas zabiegu. według przeprowadzonych badań skutecznie na mózg człowieka działa muzyka klasyczna, jednak najlepiej jest, gdy pacjent słucha swoich ulubionych utworów. 

dzięki temu istnieje znacznie większa szansa i prawdopodobieństwo, że szybciej wróci do formy. każda operacja lub zabieg to dla naszego organizmu dodatkowy stres, a żeby móc go zredukować, lekarze wprowadzili na sale operacyjne odtwarzacze muzyczne, aby pod wpływem muzyki zmniejszała się bioelektryczna aktywność mózgu, a co za tym idzie, żeby miała efekt uspokajający. w takiej sytuacji napięcie maleje, a pacjent staje się senny. dzięki przeprowadzonym badaniom udało się potwierdzić następującą zależność: im więcej i częściej pacjenci słuchali muzyki przed operacjami, tym mniej środka uspokajającego potrzebowali. (w odróżnieniu od tych pacjentów, którym nie aplikowano dawki muzycznej).

kolejną dobrą wiadomością może być to, że podczas słuchania muzyki, pobudzane są te rejony mózgu, które są odpowiedzialne za odczuwanie przyjemności, co jednocześnie zmniejsza odczuwanie bólu. mało tego! słuchanie muzyki wyzwala większą produkcję endorfin, czyli substancji przeciwbólowych. 

w muzyce, która może mieć pozytywne skutki ważne są rytm, melodia i harmonia, bo pomagają utrzymać na stałym poziomie ciśnienie krwi i rytm oddechu. niekoniecznie trzeba słuchać muzyki klasycznej. grunt, żebyśmy dobrze czuli się słuchając tego, co lubimy. wtedy droga do wyzdrowienia jest szybsza, łagodna i zdecydowanie mniej stresująca.
a przy słuchaniu swoich ulubionych utworów zwracamy uwagę nie tylko na melodię, ale i na tekst piosenki... a to dodatkowy pretekst do tego, żeby ćwiczyć naszą koncentrację. 
tak więc dzisiaj przed snem zaaplikuję sobie kolejną dawkę muzyki. tej, którą lubię najbardziej. to taki mój sposób na oczyszczenie myśli.  

23 listopada 2012

wrodzony optymizm.

jest w każdym z nas. wszyscy mamy w sobie geny odpowiedzialne za poszczególne reakcje i zachowania. naukowcy wzięli pod lupę tzw. gen optymizmu i udało się im zlokalizować go w naszym mózgu.
okazuje się, że 80 % ludzi to optymiści. wynika to z faktu, że najczęściej swoją przyszłość widzimy w jasnych barwach i wierzymy, że wszystko ułoży się po naszej myśli.
"gen optymizmu" jest odpowiedzialny za optymizm, pewność siebie i przekonanie, że potrafimy kierować własnym losem. psychologowie tłumaczą, że "gen optymizmu" to tylko jeden z czynników kształtujących nasze samopoczucie. niezmiernie ważne są także relacje z bliskimi, nasze wspomnienia z dzieciństwa i pozostałe sekwencje genów.

dodatkowo, dobrą informacją dla wszystkich optymistów jest to, że osoby pozytywnie nastawione do świata żyją około 20 % dłużej niż pesymiści.

układ nerwowy człowieka jest tak zaprogramowany, że sam wymyśla wspomnienia, głównie po to, żeby przygotować nas na różne życiowe scenariusze. to dlatego niektóre wydarzenia wymazują się z naszej pamięci, a inne się w niej pojawiają, ale niekoniecznie te, które faktycznie nam się przytrafiły. wynika to z tego w jaki sposób nasz mózg tworzy wspomnienia. badania dowiodły, że szybko pozbywamy się negatywnych wspomnień, a większość z nas wyobraża sobie przyszłość w kolorowych odcieniach. a to znaczy, że zawsze wyobrażamy sobie miękkie lądowanie.

różnica w odbieraniu rzeczywistości przez optymistów i pesymistów polega na tym, że optymiści interpretują swoje kłopoty jako tymczasowe. uważają, że mogą sobie poradzić sami, a ich sytuacja nie będzie trwać w nieskończoność, bo na wszystko znajdzie się rozwiązanie. pesymiści natomiast myślą odwrotnie. uważają, że ich problemy ich przerastają, że nie poradzą sobie z nimi i będę im wiecznie zatruwać życie.

optymizm to jeden z dojrzałych mechanizmów obronnych, zdefiniowanych przez George'a Vaillanta, które wpływają na nasze dobre samopoczucie. dzięki optymizmowi lepiej rozumiemy siebie, tłumaczymy sobie sytuacje, które nas spotykają w korzystnym dla nas świetle i potrafimy dostosować się do tego, co nas spotyka na co dzień. optymizm pozwala nam na pozytywne i odważne myślenie o przyszłości, bo widzimy ją w różowych okularach...

pytanie tylko czy rzeczywiście 80% naszego społeczeństwa to optymiści. ile jest w tym prawdy? skoro narzekanie to ponoć nasz sport narodowy, co możemy zrobić, żeby żyło nam się lepiej, i żeby każdego było stać na zafundowanie sobie właśnie takich specjalnych, korekcyjnych, RÓŻOWYCH okularów?

jak przekonać pesymistę do tego, żeby zobaczył kolorową przyszłość, a nie tylko szarą, nudną i przytłaczającą rzeczywistość?
wersja dla pesymistów może wyglądać następująco: polecam stosować "metodę małych kroczków". gdy stajemy przed wyzwaniem w pracy lub w szkole warto przeanalizować wszelkie czarne scenariusze, które mogą się zdarzyć jako konsekwencja naszych działań. potem dopisać sobie do nich (w głowie lub na kartce) elementy zadania, które mogą pójść nie tak, jak potrzeba, a po drugiej stronie - przemyśleć możliwe opcje, które doprowadzą nas do prawidłowego rozwiązania zadania.
ta technika działa w rzeczywistości. wtedy jesteśmy przygotowani na wszelkie ewentualności, które mogą nam się przytrafić po drodze do celu. im więcej wiemy o sobie i swoich wewnętrznych dylematach, tym lepiej opracujemy problem od podstaw i lepiej go rozwiążemy. a to jest pierwszy krok do tego, żeby widzieć świat bardziej kolorowym wierząc, że nam się uda!

"zawsze patrz na jasną stronę życia"