Popularne posty

23 grudnia 2012

na sportowo.


ostatnio czytałam wciągający artykuł o sporcie, o tym jak ważna jest aktywność. i o tym, że aktywni ludzie żyją dłużej, bo regularne ćwiczenia wydłużają życie. 
poniżej kilka ciekawostek nt. prosportowe i prozdrowotne: 
- regularne ćwiczenia niwelują ryzyko przedwczesnego zgonu aż o 50%. 
- godzina spaceru tygodniowo zmniejsza ryzyko zawału serca o 34%. 
- wykonywanie ćwiczeń przez 30 min rano, na czczo równa się 45 min wykonywaniu tych samych ćwiczeń w godzinach popołudniowych. 
- pozytywne efekty treningów wywołuje regularny trening 3-5 razy w tygodniu. 
- spacer, jogging lub ćwiczenia z ciężarkami powodują zwiększenie gęstości mineralnej kości, co może zapobiegać osteoporozie.
- a żeby tego wszystkiego było mało, to zaleca się ćwiczenia w leczeniu łagodnej depresji oraz zaburzeniach uwagi i koncentracji, często u osób żyjących szybko i intensywnie. 

te wszystkie powyższe stwierdzenia utwierdzają mnie w przekonaniu, że jednak warto czasami, a nawet regularnie i systematycznie ruszyć się z miejsca i poćwiczyć. dla własnej satysfakcji i zdrowotności. żeby zrobić coś dla siebie, dla własnego organizmu, o którym tak często zapominamy... 

standardowy slogan: "sport to zdrowie" - nie ma mocy motywacyjnej. i nie przekonuje mnie w swojej prostocie. owszem wszelki ruch to zdrowie, ale mimo to tak ciężko ruszyć się z krzesła. 
sama wiem po sobie. najtrudniej zrobić pierwszy krok.. a potem już idzie. małymi krokami do przodu. 
w moim przypadku, dopiero w wodzie, pływając, czuję się wolna i swobodna. i czasami zastanawiam się, dlaczego mimo wykupionego karnetu tak rzadko tam chodzę odpocząć. przecież robię to dla siebie!  
skoro 21.12.12, w moje urodziny zaczął się nowy, lepszy świat, dlaczego nie wprowadzić w życie nowego akcentu, powiewu świeżości i relaksu. .. spróbuję już jutro :)

tak więc, podsumowując: regularne ćwiczenia wzmacniają serce, obniżają ciśnienie, spalają nadmiar tłuszczu, a przede wszystkim redukują stres i napięcia. 

także: do dzieła! na pewno nie zaszkodzi, a może tylko pomóc!

11 grudnia 2012

automotywacja.


ostatnio przeczytałam tekst, który jeszcze bardziej utwierdził mnie w tym, na co kiedyś wpadłam... otóż: prawdziwa motywacja rodzi się wtedy, gdy zaczynamy wierzyć w to, że nam się uda! i tak jest za każdym razem, cokolwiek robimy! 
a do tego potrzebne jest jeszcze wsparcie najbliższych i konkretne planowanie tego, co chcemy faktycznie osiągnąć. stety lub niestety, ale bez tego daleko nie zajedziemy. 

nie zawsze jest tak, że robimy to, co kochamy. często zmuszamy się do wielu spraw, które nie są nam na rękę. faktycznie: życie jest zbyt krótkie, żeby robić tylko to, co musimy... dlatego warto zadbać o pewne urozmaicenie i znalezienie naszego ulubionego zajęcia, które da nam power do pracy. warto zrobić pierwszy krok w miejscu, w którym się aktualnie znajdujemy. reszta przyjdzie sama, bo pojawi się w nas chęć walki, żeby zakończyć rozpoczęty temat... 

a więc... skąd przychodzi motywacja? 

9 grudnia 2012

zimowe wieczory.


miały wyglądać inaczej, ale przecież każdy plan może ulec lekkiej modyfikacji, nieprawdaż? żeby uciec od zimowej chandry jest kilka sposobów na to, żeby oderwać się od szarej rzeczywistości i śniegu za oknem...

dla mnie najlepsza metoda na ogrzanie to skok pod kołdrę z kubkiem gorącego mleka z miodem. nie tylko buduję odporność, ale i dostarczam ciepła wszystkim komórkom ciała. a dodatkowo, miodowy eliksir to sama słodycz. tym sposobem redukuję spożycie czekolady :) chociaż jak nie mam pod ręką kubka, sięgam po czekoladę. ostatnio wyczytałam, że dzieci kobiet, które w ciąży jadły czekoladę są bardziej radosne i przebojowe. chyba coś w tym jest... 

a jak jest mi już naprawdę zimno... tańczę. nie lubię sztywnych ćwiczeń i rozciągania, dlatego przy skocznej muzyce od razu odzyskuję energię i ciepło. jak już jestem w tanecznym transie - to tak samoistnie przechodzi w sprzątanie mieszkania... wtedy kilka przysiadów do umycia podłogi, kilka machnięć ręką do przetarcia lustra albo śpiewanie do kija od szczotki... :) chyba trochę poniosła mnie wyobraźnia... :) tak czy siak, każdy pretekst do ruszenia tyłka jest dobry :P

nadeszły mroźne dni. aura ma to do siebie, że im bardziej mrozek i chłodek trzyma, tym więcej słoneczka jest na niebie. co prawda dzień jest krótszy, ale to nie powód do tego, żeby korzystać z życiodajnych właściwości Słońca. dobrze robi 30-minutowe naświetlanie i "łapanie" fotonów. po takiej aplikacji słonecznych promyków - lepszy humor gwarantowany. a może i zachce nam się wyjść na dwór, ulepić bałwana albo iść na sanki? 

nie tylko światło poprawia nam nastrój, ale i kawa i... wykonywanie ulubionych czynności. może to właśnie czytanie na kanapie z kubkiem kawy w ręku? albo słuchanie muzyki na ulubionym fotelu? albo projektowanie kolejnych wakacji lub uroczystości rodzinnej? a może po prostu spędzanie czasu z bliskimi? 

przed snem warto odświeżyć atmosferę w sypialni. ja w tym celu otwieram okno, a poduszki skraplam olejkami: lawendowym lub eukaliptusowym. pierwszy dobry na pozbycie się bólu głowy (czasami wmasowuję go w skronie) a drugi, pachnący dzieciństwem dobry na czas katarów i wszędobylskich przeziębień... dobrze robią na sen. przynajmniej ja czuję się spokojniejsza i zasypiam szybko, dzięki delikatnej zapachowej mgiełce :)

no i jeszcze jedna kwestia... sen, odpowiednia jakość snu. i długość. każdy ma swój biologiczny zegar. ja się wsłuchuje w swój i mi dobrze. Ty też posłuchaj tego, co ma Ci do powiedzenia Twój organizm, a zobaczysz, że zima wcale nie będzie taka straszna... 

2 grudnia 2012

równowaga żyć.


w tytule posta specjalnie użyłam słowa "żyć" i to nie w formie czasownika, ale rzeczownika. no bo jak pogodzić życie domowe (rodzinne) z życiem zawodowym, z życiem rozrywkowym, z życiem podróżnika, z życiem marzyciela? nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi. do wszystkiego musimy dojść sami. im szybciej odkryjemy swój wewnętrzny potencjał, tym szybciej uda nam się uzmysłowić co chcemy i jak to osiągnąć.

żeby żyć w równowadze potrzebujemy osiągnąć coś w rodzaju wewnętrznej integracji wszystkich naszych potrzeb, oczekiwań i możliwości, które możemy powiązać z różnymi elementami życia. to trudne zadanie, bo trzeba wyregulować swój wewnętrzny kompas w taki sposób, aby żyć w zgodzie ze sobą, a nie robić to, czego oczekują od nas inni (nie piszę tutaj o skrajnościach egoizmu, ale o tym jak ważna jest pamięć o sobie samym). 
myślę, że pracę nad równowagą można zacząć od spisania na kartce wszystkich wartości, które są dla nas ważne i istotne, i które wyznajemy w życiu. takie wartości, w które wierzymy, i które nas prowadzą. może to być zarówno miłość, przyjaźń, bezpieczeństwo, relaks, odpoczynek, nasze zainteresowania... wszystko to, co sprawia, że się uśmiechamy i to, dzięki czemu czujemy, że idziemy własną drogą. można mówić tutaj o intuicji. wydaję mi się nawet, że ona czasami jest naszym drogowskazem, który określa właściwy kierunek naszego życia.

co prawda mówi się, że cel to wiedza o tym, do czego zmierzamy. tak... taki cel, żeby mieć taki jasny i klarowny cel na pewno przyświeca każdemu z nas, ale nie łatwo dyskutować o celach nawet z samym sobą, jeśli tak naprawdę sami nie wiemy czego od życia chcemy. dlatego warto jest czasami usiąść nad kartką papieru lub przy otwartym dokumencie w wordzie i zastanowić się jak możemy pokierować swoimi "życiami" w przyszłości. co tak naprawdę jest dla nas ważne i czego potrzebujemy do spełnienia siebie w każdej dziedzinie... czy będzie to obejmowanie kierowniczego stanowiska w renomowanej, międzynarodowej firmie, czy radość z możliwości wychowywania trójki dzieci,  czy jazda autostopem po antypodach, a może ekstremalna wspinaczka górska, a może po prostu ciche popołudnia spędzone na własnej kanapie z książką w ręku. 
każdy z nas jest inny i każdy będzie chciał od życia co innego. ale o to właśnie chodzi, żeby ŻYĆ W ZGODZIE ZE SOBĄ, a reszta się sama ułoży. nie zawsze będzie słodko i kolorowo. trzeba być przygotowanym na trudności i wewnętrzne napięcia, ale po to funkcjonujemy w różnych środowiskach, żeby wymagać od siebie, też i na tym polu, dyscypliny i kontroli własnych uczuć, emocji i działań. 

"(...) jeśli czegoś naprawdę mocno pragniesz (...)" ... spełni się, gdy w to uwierzysz. chcesz pogodzić życie zawodowe z życiem rodzinnym i podsycać ogień ogniska domowego, przemyśl najpierw jakie role spełniasz w pracy, a jakie w domu, pozwól sobie na odrobinę kreatywności. albo nie. nie odrobinę - całą masę. pozwól na to, żeby Twoje aspiracje zajęły Ci myśli, odpłyń z nimi i dąż do tego, co pomyślała Twoja głowa. to nie jest łatwa droga, ale to na pewno droga do wewnętrznego spełnienia.
wydaje mi się, że ostatnimi czasy większość życzeń urodzinowo-imieninowo-świątecznych ma w swojej treści coś o spełnieniu marzeń... skoro wszyscy życzymy sobie tego samego, pozwólmy, żeby nasze marzenia wzięły górę i uczyńmy je realnymi. 

dzięki pracy nad sobą, nie tylko oczyścimy umysł, ale będziemy bliżej tego, czego tak naprawdę pragniemy w głębi serca.