Popularne posty

3 września 2013

z uśmiechem przez świat.

dziś jadąc do pracy wciągnął mnie artykuł o... uśmiechaniu.
dlaczego się uśmiechamy, kto się uśmiecha, kto chce się uśmiechać i czy jesteśmy faktycznie tak ponurym narodem za jaki siebie uważamy?
dobre pytania, w sam raz do przemyślenia przy porannej kawie.
a jednocześnie oprócz tych pytań rodzi się kolejne... nie o innych, ale o SIEBIE! 
czy JA często się uśmiecham?
moja odpowiedź brzmi: TAK. a Twoja?
tylko tutaj jest jeszcze jedna kwestia... uśmiechamy się do siebie, do innych, do świata, do życia? 
a nie uśmiechamy, bo nie wypada? bo głupio wyglądamy? bo mamy brzydki zgryz? bo ktoś nam powiedział, że bez sensu się śmiać bez sensu? no właśnie... dlaczego się nie uśmiechamy?
każde wytłumaczenie będzie dobre dla kogoś, kto szuka wymówki...
ale po co jej szukać, skoro uśmiechanie to czynność naturalna, którą wszyscy lubimy...
mało tego. dzięki uśmiechaniu pracują nasze mięśnie, nie tylko mimiczne, ale przepona również. śmiech zmusza do pracy płuca i przyspiesza krążenie krwi. to gimnastyka dla naszej twarzy. śmiech wytwarza dobroczynne neuroprzekaźniki, które utrwalają poczucie szczęścia i radości. więc.. chwilo trwaj!!!
w Indiach powstało ok. 1800 szkół śmiechu, moda przyszła do Europy, ale do Polski jeszcze nie zawitała... chodzi głównie o to, aby spotykali się tam ludzie i po prostu... śmiali. i nieważne czy mają powód czy nie, ważne, żeby się uśmiechali i śmiali na głos, do rozpuku. lekarze twierdzą, że nie ma znaczenia czy śmiech jest prawdziwy czy udawany. chodzi tu o "masowanie wewnętrznych organów". nie trudno się z tym nie zgodzić... śmiech to radość, śmiech to zdrowie, śmiech to wolność.
żeby tego było mało... śmiech zbliża ludzi. rozluźnia napięte relacje i oczyszcza atmosferę. no bo jak to jest... gdy masz wybór, do której pani w okienku na poczcie podejdziesz? do tej, która przywoła Cię uśmiechem, czy może do tej, która spojrzy na Ciebie jak na kolejnego interesanta i spod okularów krzyknie: "następny"?
rozejrzyj się wokół i obserwuj ludzi.. każdy gdzieś pędzi, gdzieś biegnie, "nie ma czasu", jest pochłonięty swoimi myślami. ale nawet będąc w środku miasta - zawsze jest szansa zatrzymania na chwilę tego pędzącego kołowrotka i spojrzenie na świat innymi oczami, tymi bardziej uśmiechniętymi, żeby móc zarażać ludzi przyjemnym wyrazem twarzy, pokazać zęby w uśmiechu od czasu do czasu. a potem to "od czasu do czasu" będzie Ci towarzyszyć częściej. sam zobaczysz. bo uśmiechanie jest potrzebne... im więcej ludzi pozytywnych, tym lepiej dla nas, i wszystkich wokół. stwórzmy bardziej radosny świat.

pamiętasz kiedy ostatni raz śmiałeś się do łez? życzę Ci więcej okazji, w których bez żadnych przeszkód będziesz się uśmiechać od ucha do ucha!
ludzie, którzy kochają świat uśmiechają się naturalnie, całym sobą. niektórzy ot tak, inni mają swoje powody do radości...
więc niech nastanie... radość.

30 sierpnia 2013

chwile mojego życia.

najpiękniejsze chwile mojego życia.

tak po prostu. pierwsze, co przychodzi mi do głowy to wspólne wakacje z Kasią i Rodzicami. wspólne chwile, jazda samochodem, wypoczynek nad morzem, spędzanie czasu tylko ze sobą, we czwórkę. 
wakacje w Karwii, w Dźwirzynie, z wycieczkami krajoznawczymi. zdobywanie Turbacza w Rabce, spacery na Maciejową. długie spacery. zdjęcia wywoływane z kliszy, zazwyczaj 36 sztuk na cały urlop - uwiecznione niezapomniane chwile, nasze humory i miłość, która zawsze była i jest.

wyjazd wakacyjny na Sycylię w 2005 roku, na którym poznałam moje przyjaciółki. mimo, że mieszkamy dzisiaj w trzech różnych miastach, mam z nimi lepszy kontakt niż z ludźmi mieszkającymi tuż za ścianą...

zdany egzamin na prawo jazdy. łzy szczęścia, jakich nie miałam nigdy przedtem. stres opadł, a ja wreszcie mogłam usiąść za kierownicą samochodu i... jechać. czuć wiatr i moc...

możliwość zobaczenia Abu Simbel na własne oczy, ogarniające ciepło i poruszenie tej cząstki mnie, która zawsze tęskniła, tęskni i będzie tęsknić za Egiptem. dotknięcie starożytności własnymi rękoma. Kair, Luxor, Karnak, Dolina Królów, żar pustyni, podróż pociągiem z Asuanu na północ... wrażenia i wspomnienia bezcenne.

radość ze ślubu K&M. czułam i czuję całą sobą ich uczucie względem siebie. lepszego Szwagra i szczęśliwszej Siostry nie mogłam sobie wymarzyć.  

najlepiej napisany na roku egzamin z "historii sztuki i architektury" na studiach. zaliczony na 5, z wyróżnieniem.
 
praca licencjacka. obrona pracy na temat Egiptu. praca, którą napisałam sama, z własnymi doświadczeniami, z własnymi emocjami. praca magisterska nie przyniosła mi aż takich wrażeń i doznań... ale uczucie ulgi, że wreszcie skończyłam edukację z tytułem mgr z bardzo dobrymi wynikami - to dopiero powód do dumy.

zdany egzamin na pilota wycieczek. radość, uśmiech i pewność siebie w temacie, który znam, który czuję w sobie.
Florencja. nigdy wcześniej nie zakochałam się w mieście, w architekturze, w katedrze w ten sposób. rzuciła na mnie urok, który trwa, a ciekawość na jej temat wzbudziła się po przeczytaniu kolejnej książki. czar miasta działa. pobudza moją ciekawość, dzięki czemu chce mi się przyswajać włoski. w sam raz na kolejne odwiedziny...


codzienne witanie mojego mieszkania z uśmiechem na ustach. ulga po czteromiesięcznym remoncie, gdy wszystko wygląda dokładnie tak, jak sobie zaprojektowałam w głowie.

wspólne chwile z moją rodziną na uroczystościach przy dużym stole. i mimo, że każdy z nas jest zupełnie z innej bajki, kocham ich. są moimi filarami, na których buduję swój charakter i wiem jak iść przez życie...

uśmiech i łzy szczęścia Kasi, gdy otrzymała od nas album z przekrojem zdjęć z całego swojego dotychczasowego życia na 30-te urodziny. 

wspólny wyjazd do Twardego Dołu, który tylko potwierdził to, że jesteśmy blisko siebie z Rodzicami, Kasią i Markiem. czekam na kolejny wyjazd.

praca na odpowiednim dla mnie stanowisku. długo szukałam swojego miejsca. i znalazłam. w biurze i z klientami. w temacie, który jest we mnie. biuro podróży.  rozmawiam z ludźmi, proponuję, dostaję pochwały i podziękowania. na pytanie: "czym zajmuje się na co dzień?" odpowiadam, że pomagam podejmować ludziom decyzje, gdzie mają spędzić swój wymarzony urlop. nie lubię tego upraszczać do zwykłej "sprzedaży". poniekąd projektuje im wyjazd, a oni oczekują mojej pomocy. uzupełniamy się. a do tego mam wiele radości.

to wszystko coś o mnie mówi. a najważniejsze dla mnie to: rodzina, dom, podróże i ciekawość świata po każdą postacią.
i dochodzę do jeszcze ważnego wniosku. że każdy dzień jest dla mnie ważny. codziennie na swoich kolorowych karteczkach mogę zapisać coś, co sprawiło mi radość i dzięki czemu czuję się szczęśliwa. doceniam to, co mam i jaka jestem. i dziękuję Wszechświatowi.

1 marca 2013

dziękuję.

dziękuję Wszechświatowi za to, że jestem. 
dziękuję za to, że jestem zdrowa i moi bliscy są zdrowi.
dziękuję za kochającą i wspierającą Rodzinę.
dziękuję za bliskich i przyjaciół, na których mogę liczyć.
dziękuję za to, że MAM RADOŚĆ W SERCU!
dziękuję za dach nad głową.
dziękuję za pogodę ducha.
dziękuję za możliwości, które czasami aż mnie przygniatają, bo jest ich tak dużo. 
dziękuję za jakość życia, którą pozwalam sobie sama kreować. 
dziękuję za wyrozumiałość.
dziękuję za dobro, które powraca.
dziękuję za wszystkie obawy, które poprzez poszerzanie ich granic, pozwalają doświadczać więcej i bardziej.
dziękuję za bliskość.
dziękuję za opiekę.
dziękuję za miłość.
dziękuję za przyjaźń.
dziękuję za możliwość postrzegania świata w kolorowych barwach. 
dziękuję za ŻYCIE!
dziękuję...

25 stycznia 2013

radość mam w sobie.


Starożytni Egipcjanie wierzyli w życie pozagrobowe. Śmiertelnik stojąc przed Ozyrysem, bogiem świata umarłych, czekał na zważenie swojego serca, aby dowiedzieć się czy jego dobre uczynki, których dokonał w życiu przeważyły nad tymi negatywnymi, co pozwoliłoby mu przejść na "jasną" stronę życia po śmierci. Podczas, gdy bóg Tot ważył jego serce, z jego ust padały pytania: „Czy znalazłeś radość w życiu?” i „Czy Twoje życie przyniosło radość innym?”.

To fundamentalne pytania, które możemy sobie zadać sami, nie tylko wtedy, gdy nasze życie dobiega końca… myślę, że odpowiedź na nie w tym momencie, dzisiaj, teraz pomoże nam uświadomić sobie czego jeszcze brakuje nam do tego, aby radość była obecna w nas przez cały czas.

Nie ma jednej recepty na to jak wprawić siebie w dobry nastrój, bo każdy z nas ma inne potrzeby i wymagania. Jednak uważam, że praktykowanie pewnego nawyku każdemu wyjdzie na dobre… mianowicie: pozwól sobie na przeżywanie emocji. wszystkich, które w Tobie tkwią. Radość może zostać wyzwolona poprzez rozwijanie nowych cech w nas samych. Warto spróbować, dać się ponieść wyobraźni i poczuć się wolnym w wyrażaniu własnego JA.

Jak odnaleźć RADOŚĆ? Na początek proponuje uśmiechnąć się. Włącz muzykę, która wywołuje uśmiech na Twojej twarzy, usiądź prosto, oddychaj! To początek wielkiej księgi, którą możesz zapisać własnymi uśmiechami, które będziesz wysyłać w świat. Od Ciebie zależy ile ich będzie każdego dnia.

Zauważ jakimi ludźmi się otaczasz. Ponoć Twoja radość zależy od tego jak szczęśliwy jest nawet przyjaciel Twojego przyjaciela…  bo RADOŚĆ jest zaraźliwa! Im więcej wyślesz jej w kosmos, tym więcej do Ciebie wróci!  Mało tego! Pozytywne emocje nie tylko rozszerzają horyzonty myślenia, ale i poszerzają nasz „repertuar” działań.

RADOŚĆ wywołuje chęć zabawy, budzi się kreatywność, jesteśmy bardziej zmotywowani, rozwija nas intelektualnie, bo pochłaniamy to, co nas otacza. A do tego wzmacnia więzi i przywiązanie. Dzięki radości, którą nosimy w sobie mamy więcej energii na to, co sprawia nam przyjemność. Lepiej radzimy sobie z trudnościami, a przede wszystkim RADOŚĆ pozwala nam na budowanie stabilnych relacji z innymi.

Gdy im więcej w nas radości, tym bardziej jesteśmy skłonni iść w kierunku aktywności… fizycznych, społecznych, artystycznych czy intelektualnych. To przemienia nas samych. Nazwałabym to samonakręcającą się spiralą, która nie skończy się nigdy, gdy wpadniemy  jej wir… To pocieszające, zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z ludźmi ze skłonnościami do depresji.  

Kolejnym argumentem, który przekonuje mnie do tego, aby nosić RADOŚĆ w sercu to to, że taki człowiek (jak ja) lepiej współpracuje z innymi ludźmi, a do tego szybciej i łatwiej nawiązuje relacje, bo energia, którą wysyła, wraca ze zdwojoną siłą.

Zadanie na dziś i każdą kolejną minutę życia… Uśmiechnij się i podziel się uśmiechem. To początek do tego, żeby iskra RADOŚCI pojawiła się w Twoim sercu. Dzięki temu będziesz wolny i… szczęśliwy na zasadach, jakie podyktuje Ci serce! 

Wróć do pierwszego akapitu i odpowiedz sobie na pytania starożytnych bóstw... może odkryjesz nieznane dotychczas pokłady RADOŚCI, które są schowane w głębi Twojego serca?

9 stycznia 2013

inspirujące pasje.

moją pasją jest moje życie. autentycznie. tak się głębiej nad tym zastanowiłam i coś w tym jest. w obszarze pt.: "życie" mieści się wszystko to, co potrzebuję, żeby czuć się dobrze, być spełniona i szczęśliwa. ale warunkiem do spełnienia jest kwestia poznania samej siebie. i najwspanialsze w tym wszystkim jest to, że akurat ta nauka trwa przez całe życie. codziennie odkrywam coś nowego w sobie i obok siebie, co mogę zastosować we własnym życiu i byciu. z taką wiedzą czuję się radośniej z każdym dniem. 

pasja to nic innego jak to, co zajmuje mi najwięcej czasu, czyli to, o czym myślę.
pasja pomaga odnaleźć równowagę w życiu.
a o co więcej chodzi? żeby wszystko to, co robimy było zgodne z tym, co dyktuje nam serce...
 
ostatnio mnie natchnęło na spojrzenie na świat trochę z innej perspektywy... pasja a nasze działanie, czyli życie. pasja = nasze pragnienia, które realizujemy...
ale czy tak naprawdę mamy na nie czas? myślę, że go znajdziemy wtedy, gdy zdobędziemy wiedzę i umiejętność słuchania własnego serca.
teraz przeszło mi przez myśl, że w dzisiejszym świecie "słuchać własnego serca" ma dwa znaczenia, a mało kto zdaje sobie z tego sprawę...
po pierwsze: nauczmy się słuchać swojego wewnętrznego głosu, czerpmy z intuicji!
po drugie: słuchajmy serca dosłownie. to przecież ono bije dla nas codziennie, 7 dni w tyg, 24 godziny na dobę... może być trochę zmęczone ciągłymi wysiłkami i pompowaniem energii w nasz organizm...
 
posłuchajmy siebie.
co prawda nie planowałam żadnych postanowień noworocznych, ale to może być jedno z nich...
dobrze brzmi i... aż chce się je realizować od razu. już w tej chwili.

4 stycznia 2013

gwiezdny początek.


"STRZELEC 4 stycznia 2013 
Wiesz na co Cię stać a daje to istotną świadomość, że możesz na sobie polegać, że jesteś w stanie sobie poradzić. Zyskasz dzięki temu wewnętrzne oparcie i silne poczucie bezpieczeństwa."

Uśmiecham się sama do siebie. Bo chyba rzeczywiście Wszechświat wie co się dzieje z każdym z nas i każdy z nas jest po coś na tym świecie. W takiej, a nie innej postaci…

Mówię o gwiazdach i horoskopach. Horoskopy mogą, ale nie muszą być pewnym oparciem, którego szukamy w chwilach zwątpienia, zagubienia lub podczas poszukiwania czegoś, co popchnie nas dalej w naszych działaniach…. Wszystko zależy od naszej interpretacji i jestem pewna, że mój dzisiejszy horoskop pasowałby do życia innych znaków zodiaków. Gdyby przeczytał go Pan Lew lub Pani Waga, też mogliby śmiało przypasować swoją własną historię właśnie pod ten tekst.

Mimo wszystko uważam ten horoskop za wyjątkowy, bo właśnie wczoraj podczas oglądania serialu o herosach, którzy próbują uratować świat, była wypowiedziana ważna kwestia. Chodziło o zaufanie. Zaufanie do siebie, do własnych wyborów, do własnej intuicji. Jeśli chcemy działać z ludźmi, najpierw powinniśmy umieć pracować z samym sobą. Tylko wtedy, gdy znamy swoje odruchy i reakcje będziemy w stanie w pełni wykorzystać swoje wewnętrzne moce do pracy na zewnątrz.

A czy w życiu zaufanie do siebie nie jest najważniejsze? Jesteśmy ze sobą 24h na dobę 7 dni w tygodniu. Komu mamy bardziej ufać niż sobie? To od nas samych naprawdę najwięcej zależy w życiu. Trzeba nauczyć się żyć tak, aby żyć w zgodzie ze sobą, być dla siebie dobrym. Zarówno dla własnego JA, jak i dla swojego organizmu. Tu jest początek RADOŚCI i DOBRA, które możemy przekazywać dalej.

Zawsze coś jest po coś. Odczytuję to jako znaki. Oczywiście interpretacji może być wiele, ale dlaczego nie pokusić się o przypisanie ich właśnie do nas. Może te wskazówki mają na celu wyznaczać nam kolejne kroki naszego życia. Uważam, że nie ma dobrej czy złej interpretacji. Wszystko zależy od tego jak i co czujemy w danej chwili.

A dzisiaj w horoskopie czytam, że wiem na co mnie stać, a to mi daje wewnętrzne oparcie i poczucie bezpieczeństwa. To tak jak z wewnętrznym kompasem, o którym  już pisałam. To on wskazuje nam kierunek, w którym mamy podążać. Czy jest prawidłowy – tego możemy się dowiedzieć dopiero wtedy, gdy pójdziemy jego śladem, jednocześnie będąc w zgodzie z własnym głosem serca.

Czy przyszłość i całe nasze życie jest zapisane w gwiazdach? Tego nie wiem. Ale uważam, że gwiazdy mogą nam sporo o nas powiedzieć, a horoskopy mogą być wskazówkami i znakami na naszej życiowej drodze.

Może warto sprawdzić go dzisiaj i pokusić się o interpretację? A może to będzie znak, żeby zacząć coś nowego, w nowym roku z nową siłą i energią?



23 grudnia 2012

na sportowo.


ostatnio czytałam wciągający artykuł o sporcie, o tym jak ważna jest aktywność. i o tym, że aktywni ludzie żyją dłużej, bo regularne ćwiczenia wydłużają życie. 
poniżej kilka ciekawostek nt. prosportowe i prozdrowotne: 
- regularne ćwiczenia niwelują ryzyko przedwczesnego zgonu aż o 50%. 
- godzina spaceru tygodniowo zmniejsza ryzyko zawału serca o 34%. 
- wykonywanie ćwiczeń przez 30 min rano, na czczo równa się 45 min wykonywaniu tych samych ćwiczeń w godzinach popołudniowych. 
- pozytywne efekty treningów wywołuje regularny trening 3-5 razy w tygodniu. 
- spacer, jogging lub ćwiczenia z ciężarkami powodują zwiększenie gęstości mineralnej kości, co może zapobiegać osteoporozie.
- a żeby tego wszystkiego było mało, to zaleca się ćwiczenia w leczeniu łagodnej depresji oraz zaburzeniach uwagi i koncentracji, często u osób żyjących szybko i intensywnie. 

te wszystkie powyższe stwierdzenia utwierdzają mnie w przekonaniu, że jednak warto czasami, a nawet regularnie i systematycznie ruszyć się z miejsca i poćwiczyć. dla własnej satysfakcji i zdrowotności. żeby zrobić coś dla siebie, dla własnego organizmu, o którym tak często zapominamy... 

standardowy slogan: "sport to zdrowie" - nie ma mocy motywacyjnej. i nie przekonuje mnie w swojej prostocie. owszem wszelki ruch to zdrowie, ale mimo to tak ciężko ruszyć się z krzesła. 
sama wiem po sobie. najtrudniej zrobić pierwszy krok.. a potem już idzie. małymi krokami do przodu. 
w moim przypadku, dopiero w wodzie, pływając, czuję się wolna i swobodna. i czasami zastanawiam się, dlaczego mimo wykupionego karnetu tak rzadko tam chodzę odpocząć. przecież robię to dla siebie!  
skoro 21.12.12, w moje urodziny zaczął się nowy, lepszy świat, dlaczego nie wprowadzić w życie nowego akcentu, powiewu świeżości i relaksu. .. spróbuję już jutro :)

tak więc, podsumowując: regularne ćwiczenia wzmacniają serce, obniżają ciśnienie, spalają nadmiar tłuszczu, a przede wszystkim redukują stres i napięcia. 

także: do dzieła! na pewno nie zaszkodzi, a może tylko pomóc!